czwartek, 29 listopada 2012

Podwójne zamieszanie vol.5. Żurawinowe love

Czy ja tak na prawdę "love" żurawinę? No niekoniecznie... Jest dla mnie zbyt słodka. Chyba nigdy nie jadłam tych owoców, tak po prostu, bez przetworzenia. Natomiast żurawina w sosie, cieście czy sałatce - jak najbardziej - uwielbiam! Ostatnio jestem uzależniona od koktajli z dużą ilością suszonej żurawiny. To porządna dawka witamin i energii, bardzo smaczna i zawierająca "dobre" kalorie.

Bazą koktajlu jest żurawina i płatki ryżowe, pozostałe dodatki to kwesta gustu. Pamiętajcie żeby umyć suszoną żurawinę przed podaniem - podczas mycia zobaczycie ile oleju zostaje Wam na dłoniach.

Podaję składniki poniższego koktajlu (1 litr):

2 duże garści żurawiny
2 duże garści błyskawicznych płatków ryżowych
2 duże garści mrożonych malin od sąsiadki :)
1 duże jabłko ze skórką (myje je porządnie z użyciem detergentu; wiadomo - najlepsze są niewoskowane jabłka)
1 średni banan
woda do uzupełnienia
zero dodatkowego cukru ;)

Wszystko zmiksować i pić na śniadanie, podwieczorek, kolację, deser. Jest pysznie!






Skład koktajlu zmieniam w zależności od tego, na co mam ochotę i co akurat mam pod ręką. Dodawałam nie tylko pomarańcze, grejpfruty, truskawki ale też cytrynę, kiwi czy pokrojoną marchew. Wszystko świetnie smakuje. W zależności od tego czy chcecie uzyskać bardziej płynną konsystencję czy raczej wolicie gęste koktajle, zmieniajcie ilość wody. Proste, prawda?

Ciekawe co tym razem przygotowała dla nas Evitaa? Z pewnością coś pysznego, koniecznie zajrzyjcie na jej bloga!

Pozdrawiam ciepło,
Petit Pastel




niedziela, 18 listopada 2012

Z książką przy garach. Cytrynowa tarta z serem ricotta

Dziś zapraszam Was do pogodnej Italii :) A to dzięki rewelacyjnej książce "Dwaj łakomi Włosi", która jest podróżą po bogactwach kultury i kuchni tego kraju. Dla mnie od kiedy pamiętam, ucieleśnieniem Włoch jest Sophia Loren. Pierwszy raz widziałam ją bardzo dawno temu, w filmie "Matka i córka". Film wywarł na mnie ogromne wrażenie, a Sophia już na zawsze pozostała symbolem kobiecości, siły. No i do dziś jest przepiękną, stylową kobietą. Klasa!

Kilka słów o książce. Jest pięknie wydania, przepisy opatrzono apetycznymi fotografiami oraz ciekawymi opisami i komentarzami autorów - Antonio Carluccio i Gennaro Contaldo. Są to dwaj sympatyczni starsi panowie, "łakomi Włosi", którzy bardzo smakowicie opowiadają o swoim kraju (jego religii, historii, kulturze i tradycji). Antonio i Gennaro potwierdzają, że pomiędzy słowami "Włochy" i "jedzenie" moglibyśmy postawić znak równości ;) Książka podzielona jest na rozdziały: Antipasti/Przystawki, Primi/Pierwsze Dania, Secondi/Dania Główne, Contorni/Sałatki i surówki, Frutta e Dolci/Owoce i desery, Merende/Przekąski. Na marginesach znajdziecie też informacje o najważniejszych produktach kuchni włoskiej, np. owocach morza, oliwie z oliwek czy occie balsamicznym. Ja z największym zainteresowaniem zaglądam do tekstów dotyczących ryb oraz owoców morza. Z bardzo prostej przyczyny - dość rzadko je przygotowuję i równie rzadko jadam, mówiąc krótko słabo się na nich znam. Ale muszę przyznać, że po lekturze "Dwóch łakomych Włochów" mam coraz większą ochotę na eksperymenty :)

Włosi słyną z przygotowywania pysznych słodkości - lodów, ciast, ciasteczek. Dlatego na pierwszy ogień z tej książki idzie przepis na Tarta di ricotta e limone.

Składniki (z moimi zmianami):
1 opakowanie ciasta francuskiego
skórka otarta z 1 cytryny

250g sera ricotta
200 g sera mascarpone
kandyzowana skórka z 1 cytryny i 2 pomarańczy, startej na tarce (sama zrobiłam ;))
120 g cukru pudru
6 jajek

Formę o średnicy 25 cm wyłóż ciastem francuskim, tak by sporo ciasta wystawało poza brzegi tortownicy. Na czas przygotowywania nadzienia ciasto należy przykryć wilgotną ściereczką.

W dużej misce wymieszaj sery z kandyzowaną skórką, 100 g cukru oraz pięcioma żółtkami.

W drugiej misce ubij na sztywno pianę z 6 białek oraz pozostałego cukru. Pianę dodaj do masy serowej, ostrożnie wymieszaj i wylej na ciasto w tortownicy. Wystające poza krawędź formy ciasto zagnij ku środkowi tortownicy, na masę, i posmaruj pozostałym, 1 żółtkiem. Tartę należy piec w rozgrzanym piekarniku, przez 30 min., aż urośnie i się zezłoci, a nadzienie pozostanie lekko chybotliwe.

Tartę odstaw do ostygnięcia do lodówki przynajmniej na 2 godz., po czym posyp otartą skórką cytrynową i cukrem pudrem.






A zapowiadało się tak niepozornie...;)


Ciasto jest przepyszne, delikatne i jestem pewna, że jeszcze nie raz je upiekę :) Wypróbujcie je koniecznie!

Uzupełnienie:
* Ciasto trzeba włożyć do nagrzanego do 200st. C piekarnika, jeśli zobaczycie, że bardzo się rumieni temperaturę zmniejszyć do 180st. C. Piec 30 minut. Uwaga! Ciasto rośnie, i żeby nie opadło polecam po zakończeniu pieczenia potrzymać je w lekko uchylonym piekarniku, coby nie przeżyło szoku temperaturowego ;).
Jeśli chodzi o kandyzowaną skórkę sprawa wygląda następująco: oczyszczone pomarańcze i cytryny otrzeć ze skórki na grubej tarce. Podgotować ją ok. 15 min., gorzką wodę odlać i przystąpić do kandyzowania (ja moje skórki zasypałam 5 łyżkami cukru i gotowałam ok. 20 min. - aż woda wyparuje).
Powyższe uzupełnienie zamieściłam na wniosek czujnej czytelniczki :) Jeśli coś Wam się nie zgadza - piszcie, dzwońcie. Pomożemy ;)

Pozdrawiam,
Petit Pastel





piątek, 9 listopada 2012

Frezje w jesiennej odsłonie

Uwielbiam frezje - ich zapach i wygląd. Wydaje mi się, że są mocno niedoceniane. Chyba  często kojarzą się, podobnie jak goździki, z podarkiem z poprzedniego ustroju. Mnie przypominają dnie kobiet z dzieciństwa - jeden z wujków zawsze obdarowywał właśnie nimi :)









Pozdrawiam,
Petit Pastel

sobota, 3 listopada 2012

poniedziałek, 29 października 2012

Podwójne zamieszanie vol.4. Coś na rozgrzewkę

Dziś czas na październikowe Podwójne zamieszanie. Kiedy ustaliłyśmy z Evitą temat akcji w tym miesiącu miałam kilka pomysłów. Temat na czasie, zadanie przyjemne. Miały być zupy, nalewki, pieczone ziemniaki. Ale... Zawsze jest jakieś ale...;)
Zimno, ponuro, czas włączyć ogrzewanie. Z czym mi się to kojarzy...? Coś na rozgrzewkę? No tak, kompot z suszu! No więc zmiana zamieszaniowych planów, tamte zdjęcia i pomysły będą na kiedy indziej, a dziś zapraszam Was na kompot z suszu :)







Pozdrawiam,
Petit Pastel


środa, 24 października 2012

Przygotowania





Trzymajcie się ciepło w te mgliste i dżdżyste dzionki. Ja chwilowo od miesiąca jestem w transie, mnóstwo decyzji do podjęcia, spraw do załatwienia, rachunków do obliczenia. Dzieje się ;)

Pozdrawiam,
Petit Pastel

niedziela, 21 października 2012

Z książką przy garach. Pieczona dynia

Kupujecie książki kulinarne? A może zamawiacie je u bliskich jako wymarzone prezenty? Szczerze powiedziawszy do niedawna wcale mnie one nie obchodziły.

Ale jakoś tak się stało, że zmieniłam zdanie. Ponieważ mam wielkie zamiłowanie do książek oraz do rzeczy ładnych, książki kucharskie, stanęły w równym szeregu z pozostałymi, ulubionymi kategoriami literackimi.

Na pierwszy ogień idzie pieczona dynia.

Składniki:
1 niewielka dynia
2-3 ząbki czosnku
bułka tarta (ile kto chce)
papryczka chili
olej z pestek winogron (lub oliwa z oliwek)
sól
opcjonalnie: ser feta lub parmezan

Dynię pokroić (nie będę pisać "umytą" bo to chyba wiadomo ;)), posolić. Ułożyć na niej pokrojony w cienkie talarki czosnek oraz paseczki z chili (wzorem mądrzejszych ode mnie przypominam, że trzeba wydrążyć nasionka i nie wkładać paluchów do oczu). Bułkę wymieszać z solą i oliwą na (konsystencja powinna być raczej sucha), wyłożyć na dynię. Zapiekać ok. 30-40 min. w 200 st. C. Można pod koniec pieczenia posypać parmezanem i dopiekać ok. 5 min., lub podawać z serem feta.
Dobre, na prawdę polecam. Jako lekka kolacja (np. z ulubioną sałatą) lub po prostu gdy macie ochotę przekąsić coś na ciepło.

*Dokumentacja foto:







Danie przygotowałam na podstawie dwóch przepisów pochodzących z książek: "Apetyczna panna Dahl" Sophie Dahl oraz "Buonissimo!" Gino D'Acampo. Obie pięknie wydane, zawierają sporo ciekawych i prostych (ale nie nudnych) przepisów.



Pozdrawiam,
Petit Pastel

piątek, 12 października 2012

Suszona piwonia

Pamiętacie moje wiosenne szaleństwo na punkcie piwonii?


A tutaj w nieco innym, cieplejszym świetle:

Pozdrawiam,
Petit Pastel